PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=35798}

Hero

Ying Xiong
7,4 56 677
ocen
7,4 10 1 56677
7,5 15
ocen krytyków
Hero
powrót do forum filmu Hero

Czy film każe nam wmówić, że najlepszym rozwiązaniem problemu z tyranem jest nic nieróbstwo i
po prostu zwykłe czekanie na cud? Bo ja to tak zrozumiałem. Władca prowadzi agresywną
politykę, napada wioski, podbija miasta i zabija wielu niewinnych ludzi. Nasz bohater
pokrzywdzony przez króla postanawia się zemścić, ale na samym końcu, kiedy ma go na widelcu
uświadamia sobie, że Niebiosa same powinny zadecydować o wszystkim i sobie idzie, żeby
głupio zginąć? I do tego wmawia, że władzę królowi przekazali mu jacyś bogowie, więc wszystko
co robi ma swoją słuszność i nikt nie powinien się w to ingerować?

ocenił(a) film na 9
szmyrgiel

Chyba źle to rozumiesz. Bezimienny tak jak i Złamany Miecz mieli doskonałą sposobność zabicia króla lecz tego nie robią pokazując że walka i agresja nie są rozwiązaniem. Na końcu filmu jest informacja że król jednoczy Imperium Chin i na tym kończy podboje więc ich przesłanie najwyraźniej trafiło do króla.

dudek7

No być może, ale nadal uważam że to mało przekonujące. Jeżeli chcesz zaniechać dalszą agresywną politykę króla, to trzeba brać go na litość i potem liczyć na to, że się nawróci? Trudno mi wyobrazić sobie tyrana, który podbił już wiele miast, wyrżnął tysiące ludzi i nagle z tego miał by zrezygnować tylko dlatego, że nie doszły zamachowiec powiedział mu, że to złe. Co jak co, ale ktoś kto ma taką władzą i jest spragniony jeszcze większej nie porzucił by tego dla wyższych idei. Tacy ludzie kierują się jedynie chciwością. No ale jeżeli wykład Bezimiennego się powiódł i nasz król się nawrócił, to po co kazał go zabić?

ocenił(a) film na 9
szmyrgiel

Kazał go zabić ale potem pochował go jak bohatera. Bezimienny zginął bo podniósł miecz na swego władcę - normalne, nie można czegoś takiego wybaczyć.

ocenił(a) film na 10
szmyrgiel

Widzisz, aby lepiej zrozumieć to co zaszło pod koniec filmu dobrze jest poczytać o kulturze, o której opowiada film. Najważniejszym aspektem jest tu oczywiście konfucjonizm jako dominująca w Chinach doktryna. Poczytaj sobie także o "niebie" i "niebiańskim spokoju" wtedy słowa "wszyscy pod jednym niebem" nabiorą nowego sensu. Zwróć uwagę, że postać cesarza nie jest tu ukazana jednoznacznie. Przecież jego działania mają cel, który jest z gruntu dobry. Zjednoczyć królestwa aby już ze sobą nie walczyły. A, że używa do tego siły? Jak mówi łacińskie przysłowie "Si vis pacem, para bellum".

Assassinek

Nie mogę się nie zgodzić, że to wszystko zakorzenione jest głęboko w kulturze Chin i nie do końca może być jasne dla kogoś z Europy. No ale chociaż wiadomo po co król (choć nawrócony) kazał zabić Bezimiennego?

ocenił(a) film na 10
szmyrgiel

A kto powiedział, że to władca został nawrócony? Spójrz na to z odwrotnej perspektywy. To Bezimienny został "nawrócony", bo zrozumiał, że cesarz to co robi, robi dla wyższego dobra - zjednoczenia królestw i zaniechania wojen pomiędzy nimi. Dlatego nie zabił władcy. Lecz władca musiał zgładzić jego, gdyż darowanie mu życia byłoby oznaką słabości, która mogłaby stanowić problem w dążeniu do wyżej wymienionego celu. Mówiąc jaśniej - gdyby darował Bezimiennemu życie, zaraz znalazłoby się wielu jego następców, którzy mogliby nie mieć takich skrupułów i zagrozić "niebiańskiemu planowi" (rozumianemu oczywiście w duchu konfucjonizmu).

Assassinek

To jest właśnie ta wschodnia mentalność, której nie rozumiem. Przecież Cesarz może wszystko, jego wola jest prawem. Jeśli powie swym poddanym w słoneczny dzień, że jest mrok, czy poddani mają prawo głośno zaprzeczać i mówić, że jest widno ? Chyba tylko najwierniejszy szambelan by mu to powiedział w trosce o niego, nie zważając na swe życie. A tu Cesarz wydaje się być niewolnikiem swych urzędników, którzy uniemożliwiają mu zrobienie wyjątku i darowanie życia Bezimiennemu.

I czemu niby niszczenie odrębności ma być rozumiane jako dążenie do zjednoczenia ? Wyobraźcie sobie, że w Polsce pojaiwłby się dyktator, cesarz, czy jak go nazwać, uzurpator i powiedział, że trzeba zgładzić kulturę śląską, kaszubską, kurpiowską, góralską itp., bo przez to Polska jest podzielona i słaba. Włochy są jednym z najsilniejszych państw w Europie, mimo, że były przez wieki podzielone i dziś w pewnym sensie nadal są.

Po przeczytaniu książki "Rok Koguta" Guya Sormana (polecam wszystkim, którzy się interesują współczesną ChRL) mój stosunek do tego filmu i historii w niej zawartej jest wysoce negatywny. Trąci mi propagandą obecnych komunistycznych aparatczyków. Zupełnie, jakby chcieli powiedzieć rodakom, że odrębność Tajwanu, Tybetu, Makau i Hongkongu zupełnie się nie liczą i są tylko szkodliwe.

ocenił(a) film na 10
Krytykant

Odpowiedź na Twoje pierwsze pytanie wydaje się bardzo proste. Cesarz Qin nie mógł darować życia Bohaterowi, gdyż w ten sposób okazałby słabość. Zachęciłby innych do pójścia w ślady niedoszłego zabójcy. Stworzyłby niebezpieczny precedens. A jednocześnie pokazałby, że jest miękki przed swoimi urzędnikami i mógłby doczekać się obalenia. Wystarczy dodać, że sam Cesarz Qin przejął dopiero władzę po dynastii Zhou, więc to nie było tak, że należał do dynastii, która kilkadziesiąt/kilkaset lat sprawuje władzę i wszyscy się na to zgadzają.

Co zaś się tyczy drugiej kwestii to w pewien sposób da się to tłumaczyć. Prawdopodobnie gdybyśmy nie zostali 2000 lat temu "zjednoczeni" jako Polacy w tej chwili nie mógłbym się z Tobą porozumieć, gdyż mówiłbyś własnym językiem regionalnym. Sam Cesarz tłumaczy, że chce podbić królestwa, aby nie walczyły pomiędzy sobą, żeby zostali jednym narodem. Załóżmy, że to prawda. Nie znam tak dobrze historii Chin, aby rozstrzygnąć czy tak było czy nie posłużę się więc cytatem z wikipedii: "Pomimo ustawicznych wojen w Epoce Walczących Królestw nastąpiły pozytywne przemiany gospodarcze i społeczne oraz rozpoczął się niespotykany dotąd rozkwit kultury. Wzrosła znacznie liczba ludności, rozwinęły się miasta, pojawiły się liczne szkoły filozoficzne (stąd czasami epokę tę nazywa się okresem "stu szkół filozoficznych"), jak np. konfucjanizm i taoizm". Tak więc nie wiem skąd wziąłeś owo "gładzeniu kultur", lecz wydaje mi się to określenie odrobinę nieadekwatnym.
Co zaś się tyczy samej inwazyjności człowieka to chyba jest to część jego natury. Wystarczy wspomnieć o Imperium Romanum, zobaczyć mapę XV-wiecznej Polski, czy pomyśleć o zasiedlaniu Ameryki (wszystko to u nas, na "cywilizowanym zachodzie"). Czy ludzie zamieszkujące te ziemie chcieli być podbici, mordowani, gwałceni, rabowani? Oczywiście o wiele łatwiejszym jest podejście parafrazujące postawę Kalego: Ja napadam (moi przodkowie pod względem regionu i kultury) - dobrze, ktoś napada (czy to na nas, czy na kogoś jeszcze innego)- źle.

Podsumowując należy zauważyć, że my, Polacy jesteśmy narodem, który przez długi czas był po nieodpowiedniej stronie - to my byliśmy grabieni, okupowani, dzieleni etc. Stąd nasz (najwyraźniej również Twój) negatywny stosunek do imperializacji, gdyż zazwyczaj odbywała się ona naszym kosztem. A teraz na koniec zadam Ci dwa pytania: Czy chciałbyś, żeby granice Polski były tak obszerne jak w XV wieku? Czy raczej wolałbyś, żeby od terytorium Polski odłączyły się poszczególne regiony i zrodziły się państewka: Podlasie, Mazowsze, Śląsk etc... które w łatwy sposób mogłyby paść łupem państw ościennych.

Krytykant

No właśnie cesarz niezupełnie może wszystko. Cesarz Qin nie przejął władzy po dynastii Zhou, to znaczy - oficjalnie tak, ale praktycznie dynastia Zhou nie rządziła już od 500 lat. Od roku 722 bądź 771 (wg różnych źródeł) do 221 r.p.n.e. dążenia odśrodkowe doprowadziły do rozbicia Chin dynastii Zhou, mniej-więcej w V w. p.n.e. wykształciło się 7 walczących ze sobą królestw. Państwo Qin było właśnie tym najbardziej wojowniczym. Przodkowie pierwszego cesarza przejmowali władzę w rzadko legalny sposób, a na dodatek bez przerwy się zabijali. Pierwszy cesarz z oczywistych powodów obawiał się zamachu. Obawiał się go tak panicznie, że do jego sali tronowej nie mieli wstępu żołnierze. Dlaczego uległ urzędnikom? Bał się - nie tyle utraty twarzy, co utraty życia. I niebiański porządek nie miał tu nic do rzeczy. Bezimienny - czyli w rzeczywistości pewnie Jing Ke - nie mógłby ot tak powrócić do Jaskółczego Kraju. Raz, że został wynajęty, więc pewnie zabito by go czy tak czy siak, dwa, że to dowiodłoby słabości cesarza Qin i spowodowałoby potencjalny atak. Zawsze lepiej atakować samemu, niż być atakowanym, prawda?

"I czemu niby niszczenie odrębności ma być rozumiane jako dążenie do zjednoczenia ?"

Hahaha, ale to już nie propaganda komunistyczna, tylko prawda historyczna. Qin Shi Huangdi zjednoczył Chiny, połączył siedem królestw, oczywiście wcześniej je podbił. Ale z drugiej strony - ujednolicił walutę, pismo, chociaż jego dynastia niedługo później, to państwo nie rozpadło się ponownie, jak to miało miejsce z 3/4 państw europejskich. Ogólnie rzecz biorąc, gdyby nie Pierwszy Cesarz, to pewnie nie istniałoby dzisiaj państwo chińskie. Równie dobrze możesz pytać, czemu przyłączenie Ukrainy do Polski w naszych podręcznikach opisywane jest jako sukces polityczny.

ocenił(a) film na 5
szmyrgiel

Bardzo dobrze rozumiesz ten film. Ci, którzy twierdzą, że nawiązuje on do konfucjańskiej koncepcji "niebiańskiego spokoju" też mają rację, lecz mylą się, gdy zaprzeczają Twoim słowom. Taka sytuacja jest możliwa z jednego powodu: naturalnym, logicznym następstwem przyjęcia tej idei jest właśnie poddanie się hierarchii, tyranowi, władzy. Bunt przeciwko władzy jest zazwyczaj jednoznaczny z oddaleniem od niebiańskiego porządku.

Stąd oraz ze sposobu, w jakim film przekazuje te wartości można wyciągnąć prosty wniosek: Hero jest po prostu dziełem propagandowym. W takim przypadku ocena nie może być zbyt wysoka.

Byłby jednak znacznie łatwiejszy do strawienia, gdyby nie patos i nieznośna powaga utrzymywana przez całe 100 minut (chińska bajka, a nastrój jak w dramacie egzystencjalnym) oraz gdyby nie było tu tak dużo tandetnych zagrań reżyserskich, w tym: slow-motion (ja wiem, że to charakterystyczne dla tej konwencji, ale przesadzili) albo bezwstydne, wielokrotne eksponowanie łez spływających po policzkach bohaterów (żenujące pogrywanie na emocjach widza). Ponadto Jet Li oraz Ziyi Zhang zagrali bardzo słabo. Pierwszy odstawił bronsoniadę i utrzymał kamienną twarz przez cały film, nawet w momentach, gdy zdecydowanie nie powinien tego robić, w tym w scenie kulminacyjnej, a druga koszmarnie, bez żadnej wiarygodności w okazywaniu emocji, odegrała całą scenę konfrontacji ze "Śnieżną Zamiecią". Wątek miłosny pominę milczeniem.

Film nazwałbym gniotem, gdyby nie piękne zdjęcia Doyle'a, scenografia, kostiumy i ogólne wrażenia wizualne, które trochę podwyższają ocenę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones